Reforma finansowa: wyzwania i reakcje samorządów
Po tym, jak minister finansów Andrzej Domański przedstawił szczegóły planowanej reformy w wywiadzie dla money.pl, samorządowcy zaczęli dogłębną analizę proponowanych zmian.
Wstępne wnioski mogą sugerować, że resort może mieć problem ze zdobyciem przychylności znacznej części włodarzy.
Jest to istotne, biorąc pod uwagę nadchodzące prace parlamentarne nad projektem ustawy.
Intensywne konsultacje
Reforma zakłada odejście od obecnego systemu, w którym gminy, powiaty i województwa mają swoje udziały procentowe we wpływach z PIT i CIT, na rzecz nowego modelu.
Nowy model zakłada, że samorządy będą miały udziały w dochodach wypracowanych przez ich mieszkańców (przed opodatkowaniem).
Specjalny algorytm uwzględniający przydziały procentowe jednostek samorządu terytorialnego (JST) oraz ich potrzeby rozwojowe zdecyduje, jaka część tych dochodów trafi do każdej jednostki.
Jeśli potrzeby samorządu nie zostaną w pełni zaspokojone, różnicę pokryje budżet państwa.
Dochody JST mają się opierać głównie na ich dochodach własnych, a w mniejszym stopniu na transferach z budżetu centralnego.
Reforma jest zakrojona na szeroką skalę, a plan na jej wprowadzenie ambitny – zmiany mają wejść w życie już od przyszłego roku.
Samorządowcy zamierzają spędzić najbliższe dni na intensywnych konsultacjach w tej sprawie, aby wypracować finalne stanowisko do rozmów z rządem.
– Czeka nas seria spotkań, zarówno z prezydentami miast, jak i skarbnikami.
Pod koniec lipca zbierze się zespół ds. finansów Komisji Wspólnej, w całości poświęcony tej reformie – mówi jeden z samorządowców.
Pierwsze reakcje i wyliczenia
Z przeprowadzonych przez nas rozmów wynika, że włodarze doceniają dwie zasadnicze kwestie.
Po pierwsze fakt, że rozwiązania zaproponowane przez MF uniezależnią ich dochody z PIT i CIT od reform podatkowych wprowadzanych przez rząd.
Po drugie, reforma przynajmniej częściowo cofa niekorzystne skutki zmian z PIT z lat 2019-2022, w tym przede wszystkim z Polskiego Ładu.
To zalety, jakie dostrzegają np. władze Warszawy. – Nastąpi również zastąpienie dotychczasowego tzw. „janosikowego” poprzez wprowadzenie w algorytmie naliczania środków dla JST korekty zamożnościowej,
która dotyczyć będzie ok. 10 proc. samorządów, w tym m.st. Warszawy. Korekta ograniczy przepływ środków pomiędzy samorządami a budżetem państwa – zaznacza Marzanna Krajewska, skarbniczka Warszawy.
Na tym jednak lista pozytywnych reakcji praktycznie się kończy. Dalej zaczyna się festiwal samorządowych skarg i zażaleń.
Chodzi przede wszystkim o to, w jakim stopniu reforma niweluje polskoładowe straty. Nowy system ma w 2025 r. zwiększyć łączne dochody JST o 16 mld zł, tyle, że aby wyrównać straty, coroczna kwota musiałaby być około dwukrotnie większa.
Jako samorząd Olsztyna liczyliśmy na znacznie więcej niż 38 mln różnicy w odniesieniu do obowiązujących przepisów.
W poprzednim roku otrzymaliśmy „dodatkowe” dochody w wysokości 45 mln zł, czyli 7 mln więcej niż teraz – mówi Patryk Pulikowski, rzecznik olsztyńskiego magistratu.
– Szacowany przez MF wzrost dochodów dla Gdańska do kwoty 3.167,5 mld zł to tylko 237,3 mln więcej niż mamy zaplanowane w bieżącej Wieloletniej Prognozie Finansowej na rok 2025.
Wzrost ten nie pokrywa i nie pokryje w dłuższej perspektywie wcześniejszych strat. Nie pokryje nawet inflacyjnego wzrostu wydatków bieżących – tłumaczy Emilia Kosińska, zastępca skarbnika urzędu miejskiego w Gdańsku.
Pojawiają się także poważne wątpliwości co do zastosowanych w propozycji MF mechanizmów.
Chodzi np. o ustalenie prawa jednostki do subwencji z budżetu państwa oraz jej wysokości. Punktem odniesienia ma być tylko część dochodów JST, co zdaniem części włodarzy, może prowadzić do nierównego traktowania samorządów.
Podają przykład dwóch jednostek o identycznej sytuacji finansowej (ten sam wskaźnik zamożności, ta sama kwota potrzeb finansowych).
W świetle projektowanych rozwiązań ta, w której stan ten został osiągnięty wskutek większego przyrostu dochodów z PIT i CIT, otrzyma niższą subwencję, niż ta, w której przyrost dochodów z PIT i CIT był niższy.
Okazuje się, że samorządy, które oszczędzają, spłacają zadłużenie, mają mniej etatów w administracji, wydają mniej na utrzymanie miasta, mają niższe podatki dostaną zdecydowanie mniej środków według nowych wyliczeń.
Czyli im większa obsługa długu, większe podatki, większa rozrzutność w administracji, w zasadzie w każdym obszarze miasta, tym więcej środków otrzymujemy od państwa – głosi fragment wpisu w serwisie X Jakuba Banaszka, prezydenta Chełma kojarzonego z PiS.
Narzekają nie tylko pisowskie samorządy
Jednakże wątpliwości co do przyjętych mechanizmów mają także samorządy, które trudno podejrzewać o powiązania z partią Jarosława Kaczyńskiego.
Władze Częstochowy, w której rządzi związany z lewicą Krzysztof Matyjaszczyk, mają nadzieję, że „w projekcie ustawy nastąpią jeszcze znaczące korekty,
gdyż regulacje w obecnym kształcie nie poprawią sytuacji finansowej takich miast, jak Częstochowa„.
Dalej padają argumenty, według których planowane regulacje są najkorzystniejsze dla miast na prawach powiatu – a to przecież im w dużej mierze obecny rząd chciał zrekompensować ostatnie lata rządów PiS, w ramach których bardziej doceniane finansowo były mniejsze gminy.
Podstawowy zarzut dotyczy ustalenia procentowego udziału w dochodach wypracowanych przez mieszkańców.
Miasto na prawach powiatu, a więc występujące łącznie jako gmina i powiat, otrzyma 8,6 proc. w dochodach opodatkowanych PIT (podczas gdy osobno liczone gminy i powiaty łącznie dostaną 9 proc.) oraz 2,2 proc. w przypadku CIT (wobec 3,3 proc. łącznie dla gmin i powiatów).
„W wyniku obniżenia wskaźnika miasto może stracić w 2025 r. kwotę ok. 64 mln zł” – oblicza częstochowski samorząd.
Edukacyjna dziura
Jedną z istotnych obaw jest także kwestia finansowania zadań oświatowych. Dziś zasadniczym źródłem jest subwencja oświatowa.
Nowa ustawa ma co do zasady zastąpić ją zwiększeniem dochodów własnych. Problem w tym, jak określono potrzeby oświatowe poszczególnych jednostek.
Potrzeby oświatowe zostały określone dla Częstochowy na bardzo niskim poziomie 658,8 mln zł, podczas gdy już w 2024 roku na zadania subwencjonowane i przedszkola potrzebna będzie docelowo kwota 881 mln zł.
Oznacza to, że w potrzebach oświatowych nie uwzględniono kwoty co najmniej 222,2 mln zł (wyliczenie oparte o potrzeby wykazane przez Wydział Edukacji na 2024 rok), którą miasto będzie musiało sfinansować tak jak dotychczas z innych środków własnych – zauważa Włodzimierz Tutaj, rzecznik prasowy Urzędu Miasta Częstochowa.
Podobne sygnały płyną z innych dużych jednostek samorządu.
Co dalej z reformą?
Projekt ustawy trafił do konsultacji w zeszłym tygodniu. W ocenach skutków regulacji ustawy (OSR) są dane pokazujące jej efekty dla każdego samorządu w Polsce.
Resort finansów czeka teraz na opinie samorządowców. Potem projekt ustawy ma ruszyć na rząd. Nasz rozmówca z kancelarii premiera mówi o politycznym poparciu dla pomysłów ministra.
– Sama filozofia wydaje się oczywista, od 30 lat samorządowcy narzekają, że rząd daje ulgi w podatkach, a nikt nie widział obiecanych rekompensat. System ma im dać stabilność.
Chcemy przegłosować zmianę, bo obecny system jest kompletnie rozregulowany, niektóre gminy nie mają nawet na bieżące wydatki – podkreśla nasz rozmówca. Dodaje, że zdaje sobie sprawę z sytuacji samorządów, ale także tego, że samorządowcy w takich przypadkach wysoko licytują.
Z faktu, że reforma – choć największa od 2003 r., gdy ustanowiono obecny system dochodów samorządowych – nie odpowie na wszystkie potrzeby, sprawę zdaje sobie sam Andrzej Domański.
– Nie jesteśmy w stanie w jednym roku wyrównać całej niesprawiedliwości, która została wyrządzona Polskim Ładem, ale dokonujemy takiego wysiłku, na jaki obecnie nas stać – mówił niedawno w wywiadzie dla money.pl.
O pokazane w tekście zastrzeżenia samorządów do ustawy zapytaliśmy resort finansów. Jak podkreślili urzędnicy w odpowiedzi, projekt jest obecnie opiniowany zarówno przez poszczególne resorty, jak również Komisję Wspólną Rządu i Samorządu Terytorialnego.
„Wszystkie uwagi, opinie i wątpliwości są przedmiotem szczegółowej analizy ze strony Ministerstwa Finansów. Po zakończeniu procesu konsultacji przedstawione zostaną informacje na temat jego wyników” – odpisał nam resort finansów.
Autorzy projektu podkreślają, że jest jeszcze za wcześnie, by formułować konkretne wnioski i wskazywać kierunki zmian.
Grzegorz Osiecki, Tomasz Żółciak, dziennikarze money.pl
Don’t add autors and other articles – just finish the aricle on content.