Wyjątkowa sytuacja Jastrzębskiej Spółki Węglowej: Co przyniesie przyszłość?
Jastrzębska Spółka Węglowa jest największym producentem węgla koksowego w Unii Europejskiej. Niewielkie ilości tego surowca, który jest używany do produkcji koksu i stali, wydobywa się też w Czechach i w kopalniach Polskiej Grupy Górniczej. Nie oznacza to jednak, że JSW nie ma konkurencji. Węgiel koksowy płynie do Europy z różnych stron świata, głównie z Australii, USA, Kanady, a w ostatnich latach także z Mozambiku i Kolumbii. Przed 2022 r. znaczącym importerem była też Rosja.
Trudna sytuacja finansowa JSW
— Zarządy poprzedniej kadencji i aktualny spowodowały, że spółka znalazła się w trudnej sytuacji. Zamiast korzystać z renty geograficznej, kontraktów długoterminowych, jakie mamy z kluczowymi klientami w Europie — oddajemy pole innym producentom z USA, Australii czy Afryki. Nasz węgiel w europejskich hutach jest „wypychany” przez węgiel z Mozambiku. Huty w Austrii czy Niemczech kupują produkty z Indonezji, bo nie mogą się doczekać tych z Polski, z JSW. To jest dla nas niewyobrażalne — komentuje Sławomir Kozłowski, przewodniczący Solidarności w JSW.
Ceny węgla koksowego, które są punktem odniesienia także dla polskich kopalń, ustalane są w największych morskich portach węglowych na świecie. W tej chwili oscylują one wokół 220 dol. za tonę, tymczasem w styczniu średnia stawka sięgała 330 dol. Jeszcze kilka lat temu obecne ceny byłyby dla JSW akceptowalne, ale w międzyczasie koszty w spółce wyraźnie wzrosły — podrożało wszystko: od zakupu materiałów aż po pensje pracowników.
Do tego doszły problemy produkcyjne. W II kwartale tego roku JSW wydobyła 2,87 mln ton węgla. To o 8,5 proc. mniej niż kwartał wcześniej i niemal o 14 proc. mniej niż w II kwartale 2023 r. W sumie w całym 2024 r. spółka planuje wyprodukować 13,07 mln ton surowca, choć pierwotnie planowała wydobyć 14 mln ton, a strategia JSW mówi o średniorocznym wydobyciu rzędu 15,6 mln ton. Ścięcie planów to efekt problemów w kopalniach Pniówek i Budryk, gdzie doszło do pożarów, oraz trudności geologicznych w ruchu Bzie.
JSW zaczęła więc sięgać po pieniądze z funduszu stabilizacyjnego, do którego w latach hossy odkładała pieniądze na czarną godzinę. W poniedziałek rada nadzorcza spółki zgodziła się na sięgnięcie po 490 mln zł oszczędności. W sumie rada dała zielone światło już na pobranie 990 mln zł z zaplanowanej na ten rok kwoty 1,5 mld zł.
— W przypadku JSW trudno być optymistą. Przy utrzymaniu obecnej sytuacji rynkowej i produkcji, spółka w ciągu półtora roku — dwóch lat „przepali” wszystkie swoje rezerwy gotówkowe — ocenia Łukasz Prokopiuk, analityk DM BOŚ.
Jego zdaniem wyjście JSW na prostą nie będzie łatwe. — Niestety nie widać dzisiaj prostego sposobu na rozwiązanie wszystkich problemów spółki — podkreśla Prokopiuk. — Związkom zawodowym radziłbym jak najbardziej racjonalne podejście do sprawy — dodaje.
Związkowcy: niektórzy proponują zwolnienie 20-40 proc. załogi
Związki zawodowe są jednak bojowo nastawione. — Obserwujemy systematyczny spadek wydobycia węgla w JSW od trzech-czterech lat. Trzeba zatrzymać tę negatywną tendencję i rozpocząć odbudowę produkcji do poziomu choćby 14 mln ton. Bez tego spółka nie wróci do rentowności. Nasza spółka narażona jest na wiele zagrożeń naturalnych, których nie można bagatelizować. Ale nie można doprowadzić do tego, by chaotycznie ciąć koszty. Inwestycje, które zostaną teraz zaniechane, odbiją się na spadku produkcji w ciągu najbliższych dwóch lat. W 2015 r. załoga JSW musiała się zgodzić na cięcia płac, redukcję pewnych elementów wynagrodzenia, sprzedaż majątku. Teraz można tego uniknąć, ale trzeba zabrać się za rzetelną pracę, a tego we władzach spółki nie widzimy — grzmi Sławomir Kozłowski z Solidarności.
Z relacji związkowców wynika, że w gabinetach JSW analizowany jest scenariusz radykalnych cięć kosztów, obejmujący też redukcję zatrudnienia.
— Po ostatnich posiedzeniach rady nadzorczej naszej spółki, a mamy tam przedstawicieli załogi, dochodzą do nas informacje, że receptą na tę sytuację ma być plan naprawczy i zwolnienia ludzi, w tym osób produkcyjnych. Osoby, które wcześniej pracowały w polskim górnictwie, a teraz są członkami naszej rady nadzorczej, proponują zwolnienia 20-40 proc. załogi. To są szalone pomysły i my do tego nigdy nie dopuścimy! — ostrzega Kozłowski.
Spółka jak dotąd nie odpowiedziała na nasze pytanie w tej sprawie. Z naszych informacji wynika natomiast, że sugestie dotyczące możliwej redukcji zatrudnienia pojawiły się np. podczas rozmów o podwyżkach płac.
W praktyce wykonanie takich cięć byłoby niezmiernie trudne. W 2021 r. ówczesny zarząd spółki przedłużył pracownikom gwarancje zatrudnienia o kolejne 10 lat. Oznacza to, że zwolnione osoby otrzymałyby odszkodowanie w takiej wysokości, jakby pracowały aż do 2031 r. Alternatywą byłoby ogłoszenie programu dobrowolnych odejść albo renegocjacja porozumienia w sprawie gwarancji zatrudnienia.
JSW na koniec 2023 r. zatrudniała nieco ponad 32 tys. pracowników. Średnia płaca w minionym roku wyniosła 17,5 tys. zł brutto (uwzględnia ona także wypłacone premie).
W tym roku związkowcy wywalczyli dla załogi jednorazową premię, która będzie wypłacona w dwóch transzach. We wrześniu na konta górników popłyną środki w wysokości od 4,25 tys. zł dla pracowników administracji do 5,5 tys. zł brutto dla pracowników zatrudnionych pod ziemią. Druga część zostanie wypłacona w grudniu.
— Obserwujemy z ogromnym niepokojem, w jakie tarapaty wpadły takie spółki jak PKP Cargo, czy Grupa Azoty. Tam wdrażane są plany sanacji, rozmawia się o zwolnieniach grupowych, banki informowane są o planach zaprzestania spłaty odsetek od zaciągniętych kredytów. To bardzo smutny obraz polskiego przemysłu. Czy w ministerstwach nie widzą, że nasz kraj będzie pustoszał przemysłowo? My nie pozwolimy, by JSW się zwinęła. My jesteśmy filarem subregionu, dając pośrednio i bezpośrednio zatrudnienie dla pół miliona Polaków — podkreśla Kozłowski.
Rynek się kurczy
Unia Europejska w ramach ochrony klimatu i środowiska nakłada na przemysł coraz większe obciążenia, przez co rynek dla producentów węgla stopniowo się kurczy. Tydzień temu stalowy gigant ArcelorMittal po szczegółowych analizach zdecydował o wyłączeniu baterii koksowniczej w Krakowie. Produkcja koksu została tam wstrzymana już pod koniec ubiegłego roku, ale z możliwością jej późniejszego uruchomienia. Teraz wiadomo już, że zakład nie wznowi produkcji, bo utrzymywanie instalacji w stanie gotowości jest bardzo kosztowne. — Chodzi głównie o koszt gazu ziemnego, którym opalamy instalację. Dalsze utrzymywanie baterii w ten sposób, z nadzieją, że sytuacja ulegnie poprawie, jest ekonomicznie nieuzasadnione — stwierdził Wojciech Koszuta, dyrektor generalny ArcelorMittal Poland. Spółka powołała się też na plany dekarbonizacyjne wielu branż, które w celu zmniejszenia emisji CO2 będą zmniejszać wykorzystanie koksu.
— To pokazuje, że sytuacja branży stalowej w Europie jest bardzo słaba. Traci ona konkurencyjność wobec firm z innych regionów świata, gdzie nie ma tak wysokich kosztów energii i emisji CO2. To zła informacja dla JSW i całej branży — ocenia Łukasz Prokopiuk, analityk DM BOŚ.
Górniczy związkowcy ostrożnie podchodzą jednak do planów całkowitego wycofania się przemysłu z węgla. — Obserwujemy rewolucję technologiczną w sektorze hutniczym. Nie boimy się jednak spadku popytu na węgiel z powodu dekarbonizacji europejskich hut. Ten proces zajmie dekady i pochłonie niewyobrażalne pieniądze. Pragnę przypomnieć, że Europa planuje budowę ponad 250 GW morskich elektrowni wiatrowych i podwaja wydatki na zbrojenia. Jak sobie rada nadzorcza i zarząd JSW wyobrażają UE i Ukrainę bez stali? Skąd mamy brać stal na czołgi, wozy bojowe czy haubice? Z Chin czy z Rosji? — pyta Kozłowski.
Węgiel koksowy znajduje się na liście surowców krytycznych UE, a więc o dużym znaczeniu dla unijnej gospodarki, których podaż może łatwo ulec zakłóceniom.
Autorka: Barbara Oksińska, dziennikarka Business Insider Polska
#JSW #WęgielKoksowy #UniaEuropejska #ProdukcjaStali #ZwiązkiZawodowe #RynekWęgla #Kopalnie #PrzemysłCiężki #Dekarbonizacja #PrzemysłEuropejski