BioCam – Innowacyjny Start-Up Łączący Medycynę i Sztuczną Inteligencję
— W Gekko Photonics zajmowaliśmy się technologiami spektrofotometrycznymi i bezinwazyjnym pomiarem składu substancji do zastosowań medycznych i przemysłowych. Odezwała się do nas firma związana z transmisjami światowych zawodów we freedivingu, czyli nurkowaniu na głębokość nawet kilkuset metrów bez ekwipunku, by zbudować dla nich technologię do pomiaru parametrów fizjologicznych dla takiego nurka — mówi Maciej Wysocki, dyrektor generalny i jeden ze współzałożycieli BioCamu. I dodaje: — Nasz ówczesny mentor, prof. Marek Langner, doradził nam, by zainteresować się kapsułkami endoskopowymi, usunąć z nich kamerę, wrzucić tam nasze czujniki i sprawić, by zawodnik połykał kapsułkę na 2 godziny przed zawodami.
Wspólnie z kolejnymi założycielami, Robertem Stachurskim i Jakubem Niemczukiem, cała czwórka przeprowadziła odpowiednie rozeznanie całej technologii z intencją zakupu odpowiednich kapsułek konkurencji. Wtedy jednak pojawiło się zaskoczenie, ale też szansa rynkowa. — Zaskoczyła nas cena: od 2600 zł za jedną kapsułkę, a także po nawet kilkadziesiąt tys. zł za odbiornik. Do tego doszedł fakt, że kapsułki zostały wdrożone w 2001 r. i od tamtej pory są niszową, drogą i nierefundowaną, a w konsekwencji skrajnie rzadko używaną metodą diagnostyczną — tłumaczy Maciej Wysocki.
Taki stan rzeczy sprawił, że panowie zastanawiali się nad przyczynami tej sytuacji i ograniczeniami technologii. To skłoniło ich do analizy rynku i rozważań nad tym, jak można spopularyzować kapsułki endoskopowe. — Znaliśmy się na mikroelektronice i mikro optyce, mieliśmy też doświadczenie z branżą i biznesem. Z tego była już prosta droga do założenia firmy — wspomina Wysocki.
Sektor medyczny ze wsparciem AI
Tak powstał BioCam.ai, start-up łączący branżę urządzeń medycznych ze sztuczną inteligencją, który rozwija innowacyjną kapsułkę endoskopową. Służy ona do nieinwazyjnego wykrywania chorób układu pokarmowego. Założyciele firmy chcą spopularyzować kapsułkę endoskopową jako przyjazne pacjentowi zdalne badania całego układu pokarmowego w warunkach domowych.
BioCam to połączenie sprzętu z odpowiednim oprogramowaniem. Jeśli chodzi o kapsułkę, wykonuje ona ok. 74 tys. zdjęć w różnym zakresie widma światła. To tzw. materiał źródłowy pod wartość diagnostyczną. Następnie firma wykorzystuje autorskie oprogramowanie oparte na AI, które wspiera lekarzy w procesie wyszukiwania i diagnozie miejsc zmienionych chorobowo. — Działamy w dwóch aspektach: rozpoznawania schorzeń u ludzi jako wyrób medyczny oraz diagnostyki zwierząt takich jak psy, koty i konie — podkreśla CEO.
Docelowymi klientami BioCamu są klienci na rynku medycznym, konkretnie sieci prywatnych szpitali i klinik, prywatni ubezpieczyciele, dystrybutorzy wyrobów medycznych oraz duże korporacje branżowe, które mogą być zainteresowane licencjonowaniem praw do technologii na poszczególnych rynkach. — Na rynku weterynaryjnym klientami będą przede wszystkim dystrybutorzy wyrobów weterynaryjnych, którzy będą kierować nasze kapsułki do hurtowni weterynaryjnych i bezpośrednio do lecznic. Poza tym, podobnie jak na rynku dla człowieka, sieci klinik weterynaryjnych oraz korporacje branżowe zainteresowane licencjonowaniem praw do technologii — tłumaczy Maciej Wysocki.
Pomysł, aby działać także na rynku dla zwierząt, nie wziął się znikąd. Segment zwierząt domowych i rekreacyjnych nie jest regulowany medycznie, co sprawia, że można łatwiej skalować biznes i równolegle wchodzić na różne rynki (a nawet kontynenty). Ostatecznie odbiorcami technologii mają być jednak osoby, które mogą mieć problemy z układem pokarmowym, ale też każdy, kto dba o swoje zdrowie i bada się profilaktycznie. — Tym bardziej że rak jelita grubego to już schorzenie dotykające nie tylko osoby w wieku emerytalnym, ale najbardziej śmiertelne u mężczyzn w wieku od 20 do 49 roku życia, czyli w wieku produkcyjnym. Mówi się, że to obecnie główny rak pokolenia Z-tek i millenialsów — zauważa Maciej Wysocki.
BioCam ma już za sobą pierwsze sukcesy. Pojawiły się też wyzwania
Na przełomie 2022 i 2023 r. kapsułkę BioCamu przebadało już blisko 50 osób podczas eksperymentu medycznego. Technologia nie jest jednak jeszcze dopuszczona do obrotu. To ma się wkrótce zmienić. — Powinno się to wydarzyć już w niedalekiej przyszłości, zarówno na rynku weterynaryjnym, jak i medycznym — mówi Wysocki.
Przed firmą jest parę wyzwań do pokonania. Obecnie to przede wszystkim walidacja technologii u zwierząt domowych — psów i kotów. Równolegle BioCam prowadzi działania certyfikacyjne na rynku medycznym, aby oferować kapsułki dla ludzi. — Powoli wychodzimy z fazy laboratorium i coraz większy nacisk operacyjny będzie związany z działaniami komercjalizacyjnymi oraz późniejszym skalowaniem sprzedaży i wchodzeniem na nowym rynku — podkreśla jeden z założycieli, a także dodaje, że firma będzie też chciała wejść na giełdę.
Najbliższe plany BioCamu to jednak kolejna seria badań eksperymentalnych ze zwierzętami, które mają przełożyć się na szersze pilotaże komercyjne na psach i kotach o wadze powyżej 5 kg. Przed końcem roku firma chce podpisać pierwsze kontrakty dystrybucyjne na terenie Europy.
— Przed Bożym Narodzeniem chcemy też dopuścić do obrotu naszą kapsułkę dla ludzi, poprzez rejestrację tzw. instytucji zdrowia publicznego. Umożliwi nam to komercjalizację na rynku medycznym na mniejszą skalę i pozyskanie niezbędnych danych klinicznych do certyfikacji technologii na terenie całej Europy — zapowiada CEO BioCamu. Zapytany o debiut giełdowy, mówi, że będzie to pierwszy kwartał 2025 r. na rynku NewConnect.
Inwestorzy i granty, czyli skąd wziąć na to pieniądze
Rozwijanie takiego start-upu jak BioCam nie jest łatwe. W branży medycznej trzeba liczyć się z regulacjami, a od czasu wprowadzenia dyrektywy certyfikacyjnej MDR przez Komisję Europejską doprowadzenie do komercjalizacji jakiegokolwiek wyrobu medycznego jest o wiele trudniejsze, niż dawniej. — Zrównało się to z poziomem trudności i wymogami amerykańskiego FDA i znacząco opóźnia dopuszczenie do obrotu — mówi Maciej Wysocki. Skarży się również na polskie urzędy: — Nasze urzędy, zamiast wspierać lokalne firmy technologiczne w radzeniu sobie z nowymi wyzwaniami, potrafią dodatkowo podcinać skrzydła.
Jeśli chodzi o rozwój biznesu w Polsce, szef BioCamu z jednej strony chwali specjalistów IT, mówiąc, że jako kraj jesteśmy tutaj w światowej czołówce i możemy być z tego dumni. Jakość kompetencji inżynierskich jest bardzo wysoka. Wyzwaniem nie jest więc znalezienie pracowników, ale coś innego. — Chodzi o późniejsze utrzymanie takiej kadry. Wysokie podatki, galopująca inflacja i wzrost cen właściwie wszystkiego, sprawia, że trzeba mieć więcej środków na wynagrodzenia i zapewniać podwyżki. Dla młodej firmy jest to trudne — mówi.
Na razie BioCam nie wyczerpał jednak swoich budżetów. Wśród inwestorów ma polsko-holenderski fundusz VC Level2, który zainwestował w spółkę 4 mln zł. Dodatkowo fundusz LT Capital wyłożył 1,1 mln zł na najbardziej wczesnym etapie rozwoju, a także udało się przekonać do współpracy dwóch aniołów biznesu: Dawid Urban przeznaczył 2 mln zł, a trzech mniejszych aniołów, Marcin Grabski, Michał Białogrzywy i Marcin Buras, którzy łącznie zainwestowali 790 tys. zł. — Ta różnorodność ze strony zarówno inwestorów profesjonalnych i instytucjonalnych z większymi ticketami inwestycyjnymi oraz mniejszych inwestorów — przedstawicieli przemysłu, pokazuje, w jak różnych kręgach rynku kapitałowego nasza spółka wzbudza zainteresowanie — mówi Wysocki.
Oprócz tego firmie udało się także pozyskać grant na 3 mln zł od NCBiR-u na przystosowanie technologii do badań zdalnych, do czego skłoniła pandemia Covid-19. — Teraz staramy się pozyskać ostatnią rundę finansowania przed emisją pre-IPO, poprzedzającą debiut giełdowy na NewConnect. Złożyliśmy też dwa granty pod przystosowanie technologii do badań koni oraz psów i kotów poniżej 5 kg, a także obrazowania światłem w różnym spektrum — dzieli się planami CEO BioCamu.
Autor: Grzegorz Kubera, dziennikarz Business Insider Polska
#BioCam #MedTech #StartUp #AI #SztucznaInteligencja #Endoskopia #Zdrowie #RynekWET